Pink Floyd


Grantchester Meadows

Icy wind of night be gone
This is not your domain
In the sky a bird was heard to cry
Misty morning whisperings
And gentle stirring sounds
Belied the deathly silence
That lay all around.

Hear the lark and harken
to the barking of the dog fox 
Gone to ground
See the splashing of the kingfisher
Flashing to the water
And a river of green is sliding
Unseen beneath the trees
Laughing as it passes
Through the endless summer
Making for the sea

In the lazy water meadow
I lay me down.
All around me golden sunflakes
Settle on the ground.
Basking in the sunshine
Of a bygone afternoon
Bringing sounds of yesterday
Into this city room

Łąki Grantchester

Zimny wietrze nocy - precz!
Tu nie sięga twoja władza
Już na niebie ptak swój zaczął śpiew
Już szeptanie mgieł poranka
Brzmienia z wolna się budzące
Rozpraszają głuchą ciszę
Zaległą na łące

Trel skowronka, pies
Zaszczekał, do swej nory  
lis dał susa
W wodzie zimorodek raźnie
Pluska się i nurza
Pod drzewami, niewidzialnie
Zieloności płynie potok
Roześmiany - bezmiar lata 
Pokonuje, aby morza
Stać się kroplą

W takiej to topieli kwietnej
Odpoczywam
Słońce, z płatków złotych, wokół
Rozpościera dywan
Kąpiąc się w promieniach ciepłych
Dawnych przedwieczorów
W tamte brzmienia się wsłuchuję
W moim miejskim domu




comments powered by Disqus

Poprzednia: Mr Bungle
Następna: Death In June